29 kwietnia 2013

Biszkopt z truskawkami...

i truskawkowa awaria. Jaki jest najprostszy sposób na truskawkowy sufit? Trzeba wsadzić sporą ilość truskawek do blendera, zmiksować, skosztować, stwierdzić, że brakuje jeszcze kilku obrotów więc powrócić do energicznego miksowania nie przykrywając wcześniej blendera. Tym bardziej utalentowanym uda się pewnie przy okazji zafajdać firanki i ściany boczne. Niby proste, ale do tego trzeba być roztrzepanym jak jaja do omletu i rozgarniętym jak kupa jesiennych liści. 

No to jak sufit mamy pięknie, wiosennie udekorowany. (Żart. Mamuś, wyczyściłam co do jednej plamki także wstrzymaj się z atakiem serca, tylko niestety musiałam stanąć nogami na blacie i zerwałam połowę mebli. Dobra koniec żartów. Będzie pani zadowolona. Nie wiem dlaczego po godzinie szorowania ściany mam taki dobry humor). Możemy przystąpić do pieczenia wiosennego ciasta.


Znam różne przepisy na biszkopt, ale niedawno u Andźki znalazłam taki, który od razu mi się spodobał. Bez mąki ziemniaczanej, budyniu, proszków do pieczenia, a wyrósł cudnie. No i jestem w stanie nauczyć się proporcji na pamięć. Dziękuję Ci Aniu! Idzie to tak: 1 jajo = 2 łyżki mąki = 2 łyżki cukru. Tyle. Proste jak truskawkowy sufit.

Składniki:
  • 6 jajek
  • 12 łyżek drobnego cukru
  • 12 łyżek mąki pszennej 
  • krem to po prostu bita śmietana (na 500g śmietany kremówki 3 łyżki cukru pudru)

1. Oddzielamy białka od żółtek. Białka ubijamy, pod koniec dodając stopniowo cukier aż masa będzie sztywna, gładka i błyszcząca. Następnie dodajemy po jednym żółtku i dalej ubijamy. Na koniec dodajemy po łyżce mąki i bardzo delikatnie mieszamy łyżką tylko do połączenia składników. 

2. Masę wylewamy na wysmarowaną masłem i obsypaną mąką tortownicę (użyłam tortownicy o średnicy 26 cm).

Pieczemy ok. pół godziny w piekarniku nagrzanym do 180 stopni. Studzimy przy uchylonych drzwiczkach piekarnika.


Swój biszkopt po wystudzeniu przecięłam na pół i przełożyłam bitą śmietaną. Jeżeli chcecie żeby śmietana była trwalsza, na koniec ubijania można do niej dodać łyżeczkę żelatyny rozpuszczonej w łyżce ciepłej wody (przed wmieszaniem do śmietany ostudzić). Plan był trochę inny ale ze względu na rozmaite okoliczności należało go zweryfikować. Ciasto wyszło bezpretensjonalnie dobre. Ten biszkopt szczerze polecam. Będzie się nadawał do wszelkich tortów i od dziś jest to mój numer jeden.



27 kwietnia 2013

Sałatka nicejska

Dzisiaj krótko i na temat czyli moja ostatnia wersja sałatki nicejskiej. Szczerze polecam, robi się ją błyskawicznie, a efekt jest całkiem przyjemny.


Oczywiście najsmaczniej byłoby zamiast tuńczyka z puszki użyć świeżego i upiec taki stek na grillu, ale jak się nie ma co się lubi... i tak było pysznie!

Składniki:
  • tuńczyk w sosie własnym 
  • kilka filecików anchois 
  • kilka kaparów 
  • garść czarnych oliwek 
  • 1 czewona cebula 
  • kilka jaj przepiórczych 
  • roszponka

Oczyszczoną roszponkę ułożyć na talerzu, na niej układać pokrojoną cebulę, oliwki, tuńczyka, anchois, kapary. Wszystko fantazyjnie, według własnych upodobań. Na koniec jaja przepiórcze (gotują się szybciej od kurzych - po 5 minutach są już ugotowane na twardo). Przed podaniem polać sałatkę sosem.

dressing:
  • 4 łyżki oliwy
  • 2 łyżki soku z cytryny
  • łyżeczka musztardy
  • oregano
  • sól, świeżo zmielony pieprz

bon appétit!




Odpalam grilla i razem z Lolą życzymy wszystkim udanej, leniwej majówki! 


Przypominam jeszcze tylko o trwającej akcji "Marchewką czy kijem" i zapraszam do wspólnej zabawy.

25 kwietnia 2013

Marchewką czy kijem... i zaproszenie do zabawy

Wiosna. Kto znowu się zakochał, a kogo irytują małolaty śliniące się na przystankach i sepleniące dojrzałe kobiety, które do swoich wybranków zwracają się jak do noworodków...?
Uśmiecham się ale ostatnio kiedy Amor załadował mi między oczy swą magiczną strzałę przepadłam jak ciotka w Czechach. Jeszcze nie wróciłam. Dopóki jesz zupę widelcem, a telefon po rozmowie z NIM odkładasz do lodówki, ok, ale jak do demakijażu używasz zmywacza do paznokci, znaczy, że czas spojrzeć prawdzie w oczy - jesteś na straconej pozycji. Tak myślałam przez wiele lat, że to nierówna walka, że ten kto pierwszy wyświetli się ze swoimi uczuciami i powie słowo na K nie będzie dyktował warunków, tylko zostanie emocjonalnym zakładnikiem.

Pewnie często tak jest, zwłaszcza kiedy przyjdzie szara jesień, opadną klapki i okazuje się, że to co uważalismy za połówkę jabłka jest jakąś śliwką robaczywką. Takiej śliwki, która ma zamiar puścić Cię kantem nie należy zatrzymywać ani marchewką ani kijem. Należy ją szybko pożegnać i w żadnym wypadku nie wylewać krokodylich łez, wtedy można wiele przegapić. Pozostając przy porównaniach kulinarnych, kiedy już się trafi nasze jabłko (nie ma siły, musi się trafić, zwykle spada z nieba w najmniej oczekiwanym momencie) może być trochę poobijane, nadgryzione nawet, a klapki jakoś nie opadają znaczy, że czeka nas ciężka misja - wspólne życie.

Może to mało romantyczne ale uważam, że dobry związek to codzienna praca nad nim i codzienne podejmowanie tej samej decyzji - chcę być z tobą. Nie chodzi o to, żeby ciągle atakować takiego biedaka marchewką, znam przypadki, kiedy zagłaskano kota na śmierć. Mówi się, że faceci kochają zołzy jednak wizja baby z kijem dzień w dzień nie napawa entuzjazmem chyba nawet sadomasochisty. Nie znam sposobu na udany związek do grobowej deski. Poniżej, w ramach akcji*, kilka moich haseł.

Atrakcyjność. Nie chodzi o to, żeby do łóżka kłaść się z twarzą świecącą jak księżyc w pełni (od kremu z koziego mleka) i papilotach, zainteresowanie może nagle spaść jak poparcie dla PO po aferze taśmowej. 

Kompromis. To słowo poznałam stosunkowo niedawno. Trzeba nauczyć się jak zrobić tak, żeby było po mojemu ale żeby on myślał, że jest tak jak on chce. Trudna sprawa ten kompromis.

Małe przyjemności. On takimi maślanymi oczami patrzy na tort bezowy... Przyjemnie jest dawać coś od siebie, a jak przyjemnie jest brać.

Poczucie humoru. I już.

Prosty przekaz. Faceci nie za bardzo lubią te gierki, kiedy na pytanie "co jest?" odpowiadasz NIC, które dopiero po jakimś czasie okazuje się być czymś więcej niż tylko trzyliterowym wyrazem wysyczanym przez zęby. On się nie domyśli.

Przyjaźń. Nikogo nie namawiam, żeby facet stał się najlepszą przyjaciółką, to bywa niehigieniczne ale jak go nie lubisz to nie pomoże nawet to, że go kochasz.

Rutyna. Ta, która zabija wszelkie namiętności i ta która daje poczucie bezpieczeństwa. Pierwsza zabójcza, druga niezbędna. Sposób na nią - spontaniczność, choćby to miało oznaczać totalne szaleństwo typu dziś zamiast żelaznej jajecznicy jajko w koszulce... nocnej najlepiej.

Teściowa. Odpowiednio daleko. Maminisyństwo może zniszczyć najlepszą relację. Matka jest tylko jedna i wszelkie próby niańczenia faceta skończą się źle.

Własna przestrzeń. Jeżeli serialuję to samotnie.

Wolność. Słowa i sumienia. Mocno skorelowana z Zaufaniem.

Wspólne pasje. Jeżeli nie ma rzeczy, które możecie robić razem to nie licz, że coś będziecie razem robić.

Zrzędzenie. Zwane też gderaniem. Kij w klasycznej postaci. Czyli jak wesoła dziewczyna, z którą się ożeniłem zamieniła się w Babę Jagę. Dotrzymaj przysięgi małżeńskiej i zostań bohaterem w swoim domu... :)



źródło: demotywatory.pl


*Wspólnie z Andźką z bloga Cuda i cudeńka i Gosią z bloga Delimamma ZAPRASZAMY do wspólnej zabawy. Próbujemy razem odpowiedzieć na pytanie - jak zatrzymać motyle?

Zasady są proste:

1. Opublikuj post ze swoim sposobem czyli odpowiedź na pytanie "marchewką czy kijem?"
(Pełna dowolność. Może to być przepis na "przez żołądek do serca" lub magiczny trik. Sky is the limit)
2. Zamieść zdjęcie do akcji w swoim poście.


3. Zamieść link do swojego posta w komentarzu pod moim wpisem lub na facebook'u.
Jeżeli nie jesteś blogerem, możesz napisać swój sposób w komentarzu. Zapraszam.
4. Czas upływa 5 maja, następnie zrobimy małe podsumowanie.

Szczegóły akcji TUTAJ.

22 kwietnia 2013

Tylko spokojnie. Gruszkowy koktajl z melisą.

Tell me why I don't like mondays... ♪♫♪♪♪♫♪♫

Kiedy słońce pakuje się do domu wszystkimi możliwymi otworami, kot wylegujący się na parapecie ma temperaturę lawy, a staruszek rower przypomina że znowu zapomniałeś kupić pompki, nie straszny jest poniedziałkowy poranek. Do tego zamiast kawy - koktajl z melisą i w korku podśpiewujesz "always look on the bright side... ♪♫♪♪♪♫♪♫


Świeża melisa ma bardzo przyjemny cytrynowy aromat. Znana jest głównie z tego, że jest pogromcą stresu, ale poza tym, że jest ziołowym lekiem na zaburzenia związane z nadmierną nerwowością dobrze wpływa na trawienie, ma działanie antywirusowe, przeciwbakteryjne, a także zawiera sporo antyoksydantów. Nie dam powiedzieć na nią złego słowa.


Koktajl przygotowałam w blenderze. Do jednego banana, dodałam dwie obrane gruszki bez pestek, sok z połówki cytryny i małą garść liści melisy. Do swojego napoju dolałam prawie szklankę wody, można też użyć soku jabłkowego. Z podanych proporcji wychodzą dwie duże szklanki koktajlu.

19 kwietnia 2013

Domowe krakersy

I co? Gdzie ta wiosna? Miało być ciepło, a tu pada i szarówka jak w noc listopadową. Co zrobić z tak optymistycznie rozpoczynającym się weekendem?

Lubicie grać w scrabble? Był epizod, że jako studentka sprzedawałam je na dziale z zabawkami w ogromnym markecie. Sterczałam cały dzień w obrzydliwej, zielonej (à la Kermit żaba) peruce i dawałam się ogrywać każdemu kto przechodził, zwykle po sto razy. Nie wiem dlaczego ciągle gram w domu bez wstrętu. Pewnie ma to jakiś związek z tym, że mój przystojny współlokator;) uwielbia ogrywać mnie we wszystkie możliwe gry racząc nas przy tym winem. Oczywiście wtedy bezkarnie objadamy się różnymi chrupakami. Na dziś domowe krakersy. 



Składniki:
  • 500 g mąki pszennej 
  • 100 g masła 
  • szklanka mleka 
  • 50 g sera żółtego 
  • czubata łyżeczka soli 
  • czubata łyżeczka chili 
  • czubata łyżeczka papryki słodkiej
  • spora szczypta ziół prowansalskich

1. Ser zetrzeć na tarce o drobnych oczkach, wymieszać z sypkimi składnikami.

2. Następnie dodać masło, mleko i zagnieść ciasto. 

3. Podzielić na porcje i rozwałkować na cienki placek (ok. 2 mm). Chrupaki wycinać małymi foremkami, użyłam do tego kieliszka do wódki.

Krakersy pieczemy ok. 15 minut w temperaturze 180 stopni, ale zależy to od ich grubości. Trzeba pilnować żeby nie spalić. Polecam piec do przyrumienienia, wtedy są smaczniejsze i bardziej chrupiące, oczywiście im cieńsze ciasto tym szybciej się upieką. Po upieczeniu można posypać je solą i chilli jeżeli ktoś woli mocniej przyprawione.


Test smaku wypadł pozytywnie. Lola niestety przeprowadza go na wszystkim. Ten mały potwór czai się wszędzie... ale jak karma to już tylko dla kotów wybrednych, nie ma że to tamto. Krakers został wcześniej porwany ze stołu więc nie dzwońcie do towarzystwa opieki nad zwierzętami, nie karmię jej ostrymi przyprawami, sama się tak gości i nie wygląda na zwierze nad którym ktoś się specjalnie znęca.


Udanego weekendu!

18 kwietnia 2013

Tort bezowy czekoladowo - kawowy z karmelizowanymi orzechami

Miałam opory aby ten tort (a raczej kawałek tego, co udało mi się uwiecznić) zamieścić na blogu. To już tradycja, że tort bezowy robię dla A. na urodziny. Co roku inny. Co roku zjada od razu trzy kawałki, zanim zdążę wykończyć dzieło. To jubilat oblizując łyżeczkę stwierdził, że tort jest najlepszy i musi się tu znaleźć więc w imię zasady - nie wygląd jest najważniejszy, a wnętrze... Popękany, krojony, nieposypany kakao, niedoskonały, pyszny! 


Jeżeli macie swoje ulubione kremy do tortów bezowych piszcie w komentarzach, ciekawa jestem czy wolicie owocowe, kajmakowe, czekoladowe... Bardzo smakowały mi tu karmelizowane orzechy.

Składniki:

  • 6 białek 
  • 300 g drobnego cukru 
  • 1 łyżeczka skrobi kukurydzianej lub mąki ziemniaczanej 
  • 1 łyżeczka soku z cytryny
  • 400g śmietany kremówki (36%)
  • tabliczka gorzkiej czekolady
  • 2 łyżki brązowego cukru
  • garść migdałów blanszowanych (bez skórki)
  • garść orzechów włoskich
  • 1 łyżka kawy rozpuszczalnej
  • 1 łyżeczka żelatyny
  • 1 łyżka wody

1. Białka ubijamy na pianę, pod koniec ubijania dodajemy cukier (po łyżeczce). Dodajemy mąkę i sok z cytryny. Piana ma być bardzo sztywna i lśniąca. 

2. Przygotowujemy dwa blaty bezowe. Dwie blachy wykładamy papierem do pieczenia. Na każdym rysujemy koło o średnicy ok. 20 cm (u mnie 22 cm). Wykładamy na nie masę białkową. Jedną wygładzam, drugą robię nieregularną - lubię jak tort ma taki fikuśny kształt. 

Przez 5 minut pieczemy bezy w piekarniku rozgrzanym do 180 stopni C, następnie zmniejszamy temperaturę do 140 stopni C i pieczemy jeszcze 1,5 godziny. Studzimy blaty w uchylonym piekarniku.

3. Orzechy i migdały prażymy chwilę na suchej patelni. Zdejmujemy je i na patelni rozpuszczamy brązowy cukier. Kiedy jest już płynny wkładamy do niego orzechy i migdały i obtaczamy je w rozpuszczonym cukrze. Zdejmujemy z patelni.

4. Czekoladę rozpuszczamy w kąpieli wodnej, dodajemy do niej kawę i delikatnie studzimy. Żelatynę rozpuszczamy w łyżce ciepłej wody. 

5. Ubijamy śmietanę na sztywno dodając w trakcie czekoladę i żelatynę. Kiedy krem jest gotowy dodajemy do niego pokruszone, ale nie za bardzo rozdrobnione orzechy, migdały. 

6. Przekładamy blaty bezowe masą. Można wierzch tortu posypać ciemnym kakao, cukrem pudrem. Nie zdążyłam :)


100 lat okruszku! 

17 kwietnia 2013

Soundtrack blogerów

Jest fajna akcja! A ja biorę udział w każdej fajnej akcji:)


To inicjatywa Ray'a z Czasem widziane, aby zebrać w jednym miejscu muzykę bliską sercu blogerów. Zasady są proste, wsytarczy wybrać jeden kawałek i umieścić go na blogu... i tu się okazuje, że zasady są bardzo trudne, jeden kawałek? Moje życie wypełnione jest muzyką i nie wyobrażam sobie, że mogłaby zamilknąć. Mam 1000000000 ulubionych utworów. Niesamowite jest to, jak niektóre przywołują wspomnienia. Na blogach, do których najczęściej zaglądam, dziewczyny umieściły swoje kawałki i praktycznie każdy z nich mógłby znaleźć się i u mnie. Znajdziemy je wszystkie w soundtrack'u blogerów - tutaj.

Ray napisał "Pamiętaj - tylko jeden kawałek, który jest częścią Ciebie!" Tylko jeden kawałek jest faktycznie częścią mnie:)




Now I'm not looking for absolution
Forgiveness for the things I do
But before you come to any conclusions
Try walking in my shoes...


Depeche Mode Walking In My Shoes Paris 2001

15 kwietnia 2013

Pasta pollo

Pasta pollo według tego przepisu to ulubiona wersja makaronu A., lubię go rozpieszczać więc robię ją dosyć często. Sama też za nią przepadam mimo że kurza pierś jest mi raczej obojętna. Pollo to nic innego jak kurczak w języku Michała Anioła. Jeżeli myślę o śmietanowym sosie to ten jest na top liście. Fajnie komponują się wszystkie składniki, do tego pyszny makaron - mniam!


Składniki na 4 porcje:

  • 200g makaronu (użyłam tagliatelle)
  • pierś z kurczaka
  • małe opakowanie świeżego szpinaku
  • kilka suszonych pomidorów
  • 400g pieczarek
  • 400g śmietany (użyłam Piątnica 18%)
  • mała cebula
  • 2 ząbki czosnku
  • tarty parmezan
  • pieprz świeżo mielony, sól

1. Cebulę, drobno posiekaną, zeszklić na łyżce oliwy lub masła. Zarumienić też posiekany czosnek. Zdjąć z patelni.

2. Oczyszczoną pierś z kurczaka pokroić na małe kawałki, posolić i przysmażyć. Zdjąć z patelni.

3. Oczyszczone pieczarki pokroić na niezbyt małe kawałki i podsmażyć na patelni. 

4. Pomidory pokroić na mniejsze kawałki. Szpinak oczyścić, przelać wrzątkiem i odcedzić.

5. Do dużego rondelka wlać śmietanę, dodać do niej szpinak i chwilę pogotować na małym ogniu  następnie dodać mięso, cebulę, czosnek, pieczarki, pomidory, przyprawić solą, pieprzem, dodać łyżkę tartego parmezanu i trzymać jeszcze chwilę na małym ogniu co chwilę mieszając. 

6. Makaron ugotować al dente, wymieszać go z sosem i podawać ...z uśmiechem.

Smacznego!

14 kwietnia 2013

Granat. Lody. Afrodyzjak.

Kupiłam w fajne foremki do lodów ale można wykorzystać np. puste opakowania po małych jogurtach. Zblendowałam nasiona z jednego granata i kawałek arbuza (bez pestek), dodałam sok z połówki cytryny. Nie dodawałam wody, wszystkie owoce są bardzo soczyste, także po zmiksowaniu płyn jest rzadki jak kompromis w polskim sejmie. Po kilku godzinach w zamrażarce mam lody w 100% z owoców. 


Ponieważ granat jest niezwykłym owocem, w tym miejscu muszę wspomnieć o jego niektórych właściwościach. Mówi się, że przedłuża życie. Można to różnie rozumieć, jest zdrowy ale też budzi dzikie żądze, co sprzyja prokreacji. 
Zawiera dużo witaminy C, a także A, E, P i PP, beta-karoten oraz witaminy z grupy B, niacynę, potas, błonnik, żelazo, magnez, fosfor, cynk i ogromną ilość antyoksydantów, także:

  • wzmacnia serce 
  • obniża ciśnienie krwi
  • łagodzi stany zapalne
  • przeciwdziała procesom starzenia
  • zapobiega powstawaniu nowotworów
  • pomaga w problemach z trawieniem
  • poprawia samopoczucie, zwiększa libido 
  • działa jak afrodyzjak, podnosi doznania erotyczne... :)


a tu już sprytne pojemniczki


i moje lody

Jeżeli jesteśmy przy lodach, zbadałam te dostępne w polskich sklepach i jestem załamana. Skład większości jest jak śmietnik, przeważają barwniki, zagęstniki, jakieś dziwne tłuszcze, stabilizatory, mączki. Zrobiłam kiedyś przypadkowy eksperyment i zostawiłam sorbet (popularnej marki) w miseczce, kiedy uzyskał temperaturę pokojową wciąż miał kształt gałki, którą sobie nałożyłam (?) Wtedy pierwszy raz spojrzałam na skład tych lodów i właściwie to powinnam się cieszyć, że spokojnie siedziały w misce, przy takiej ilości gumy mogły przecież wyskoczyć i rozbijać się po domu.

12 kwietnia 2013

Światowy dzień czekolady

O czekoladzie i jej właściwościach pisałam już wcześniej na blogu. Przyznałam się też do czekoholizmu. Nic się w tej kwestii nie zmieniło. KOCHAM czekoladę, a prawdziwa miłość nie umiera nigdy. Osobiście świętuję dzień czekolady codziennie choćby małą kosteczką. Mam w domu specjalną szufladę na czekoladki i wszyscy wiedzą, że pozostawienie w niej pustego opakowania, dla zmyłki, zagraża życiu i zdrowiu tego kto taki podły czyn popełni. Najbardziej lubię czekolady gorzkie, powyżej 70% kakao. Super są te z dodatkiem chilli, bardzo pasują mi też owoce i mięta, ostatnio zajadam się czekoladą z solą. Macie swój ulubiony smak? Pytałam chłopaków z Manufaktury czekolady, o której też już wspominałam, jakie mieli najdziwniejsze zamówienie - ktoś zażyczył sobie czekoladę z czosnkiem...


Zapachu gorącej czekolady nie da się porównać z żadnym innym. Są tu jacyś współuzależnieni? Nie wiem dlaczego ale jak ktoś mówi, że nie lubi czekolady to zaczynam podejrzliwie na niego patrzeć. 

Z okazji Dnia czekolady zebrałam przepisy na różne pyszności. Zapraszam.

Czy jest coś lepszego od kostki ręcznie robionej czekolady? Johnny Depp z kostką czekolady. Udanego weekendu!




10 kwietnia 2013

Pudding z croissant'ów

Nigdy nie rozumiałam zachwytu nad brytyjskimi puddingami. Tymczasem sama, z niewiadomych przyczyn, zmontowałam jeden z croissant'ów, który jest wariacją na temat puddingu chlebowego i pomysłem na to jak zagospodrować wyschnęte pieczywo. Zaskoczenia nie było, kulinarnego orgazmu również. Pudding znalazł swoje miejsce na blogu ponieważ jeden tu obecny osobnik pożarł cały talerz, mrużąc przy tym oczy jak głaskany kot. Do tego wszystkiego pudding nie potrafi pozować, co widać na załączonym obrazku. Trzeba mu jednak oddać, że robi się go bardzo łatwo, kiedy jest ciepły jest mięciutki, a gorąca czekolada roztacza nad nim swój obłędny zapach, maskując trochę rogalikową paćkę. Myślę, że zwłaszcza dzieciom takie śniadanie może bardzo pasować. Ja tam wolę rogaliczka w wersji podstawowej, podejrzewam też, że niejeden Francuz dostałby zawału serca na widok tego jak zmasakrowane zostały croissanty. 


Skorzystałam z popularnego przepisu Marthy Stewart, zmniejszyłam ilość cukru i wzbogadziłam go o gorzką czekoladę, którą dodaję wszędzie tam gdzie da się ją dodać. Można też przyprawić go cynamonem, wanilią i dorzucić rodzynki, a wierzch ozdobić płatkami migdałów.

Składniki:
  • 4 rogaliki
  • 2 szklanki mleka
  • 2 jajka
  • pół tabliczki gorzkiej czekolady
  • 3 łyżki cukru
  • szczypta soli

1. Jajka wymieszać z mlekiem, cukrem i solą.

2. Rogaliki podzielić na mniejsze kawałki i zatopić w mlecznej mieszance na kilka miut, aż wchłoną większość płynu.

3. Przełożyć całą masę do żaroodpornego naczynia, wysmarowanego masłem, na wierzch wyłożyć połamaną czekoladę i piec ok. 40 minut w temperaturze 180 stopni.

Po upieczeniu posypać całość cukrem pudrem.

Są tu fani puddingów? Dla fanów Monty Python "Ministerstwo głupich kroków", które w porównaniu do niektórych polskich urzędów wcale nie wydaje się już takie absurdalne. 

8 kwietnia 2013

Orzeźwiający koktajl witaminowy z pietruszką

Wiosna jednak zdecydowała się do nas zajrzeć co mnie niezmiernie cieszy. Przed sezonem grillowym zawsze rozpoczynam sezon koktajlowy, żeby się wzmocnić po zimie i oczyścić organizm. Na pierwszy ogień mój ulubiony koktajl z pietruszką. Jeżeli ktoś właśnie się skrzywił, to koniecznie musi spróbować, to pietruszka nadaje mu bardzo fajnego smaku. Jest orzeźwiający, dosyć kwaśny, słodki w sam raz i niesamowicie wciągający. 




Wyciskamy sok z pomarańczy i cytryny, miksujemy w blenderze z bananem i liśćmi pietruszki. Z podanych proporcji wychodzą dwie duże szklanki soku.

Ciekawostka na koniec: natka pietruszki skutecznie usuwa zapach czosnku, także po czosnkowej uczcie, zamiast gumy miętowej (która w paskudny sposób chyba jeszcze podbija ten zapach) listek pietruszki do pogryzienia albo koktajl z pietruszką:)

6 kwietnia 2013

Tylko dla dorosłych. Spaghetti puttanesca.

Obok bolognese i carbonara, puttanesca jest jednym z najpopularniejszych na świecie włoskich sosów. 
Ci, którzy co nieco kojarzą po włosku wiedzą, że już sama nazwa makaronu może wzbudzać mieszane uczucia. Może wywoływać zawstydzające skojarzenia, jednak do mnie przemawia bardziej "niegrzeczny" charakter tej potrawy. Puttana w języku włoskim, eufemizując, oznacza „kobietę lekkich obyczajów”. Podobnie jak w przypadku innych sosów istnieje wiele opowieści na temat pochodzenia naszego makaronu. Jednak dotyczące tego są trochę bardziej nieprzyzwoite. Jedna mówi, że kobiety uprawiające najstarszy zawód świata posilały się tą potrawą przed nocną zmianą. Druga wskazuje, że przyrządzały one owe danie marynarzom, którzy powrócili po długich rejsach alby mieli siły na nocne wojaże. Kolejna twierdzi, że kurtyzany przyrządzały puttanesce i wystawiały talerze w oknie aby charakterystycznym zapachem zwabić następnych klientów... Jak by nie było danie ma charakterek i wielu zwolenników, wśród nich mnie.


Ma tak zdecydowany smak, że albo się je kocha, albo nienawidzi. Jeżeli lubisz anchois, kapary, oliwki, czosnek w ostrzejszych potrawach to będzie pan/i zadowolony/a. Dodatkowym plusem jest krótki czas przygotowania, największy powolniak jest w stanie zrobić sobie taki obiad maksymalnie w pół godziny. Poniżej mój sposób na puttanesce.



Składniki na dwie duże porcje:
  • ok. 200g makaronu spaghetti (użyłam pełnoziarnistego)
  • mała puszka filetów anchois 
  • 2 duże ząbki czosnku
  • mała papryczka chilli
  • 2 łyżki kaparów
  • 2 łyżki oliwy z oliwek
  • pomidory w puszce (bez skórek) z sokiem    
  • ok. 100g czarnych oliwek
  • kilka listków pietruszki
  • oregano
  • pieprz czarny świeżo mielony

1. Czosnek posiekać drobno i delikatnie zarumienić na oliwie, dodać anchois i drobno pokrojoną papryczkę chilii, podsmażyć jeszcze chwilę.

2. Natępnie dodać oliwki przekrojone na połówki oraz kapary i jeszcze minutkę podsmażyć.

3. Teraz na patelnię dołożyć pokrojone pomidory z sokiem, posiekaną natkę oraz oregano i pieprz. Nie soliłam prawie wcale, składniki same w sobie są słone. Wymieszać wszystko i chwilkę dusić. 

4. W międzyczasie ugotować makaron w osolonej wodzie al dente, odcedzić i dodać go do sosu, wymieszać wszystko na małym ogniu. Zalecane podawać z ...uśmiechem:)

bon appetit!

Po wczorajszym wpisie doznałam olśnienia. Skoro zima nie daje za wygraną, należało przedsięwziąć poważniejsze kroki. Uwaga materiał jest drastyczny. Zima została wyeliminowana. Niebawem należy spodziewać się pierwszych promieni słońca.




5 kwietnia 2013

Sernik wersja 2.0

Wczoraj byłam pewna, że jeszcze jeden mokry płatek śniegu spadnie na głowę, jeden samochód przejedzie trochę za szybko obryzgując wszystko - od przemoczonych butów po wykrzywioną twarz i eksploduję. Uporczywie chodzę bez czapki, albo polegnę, albo przyjdzie wiosna. Mówią, że w maju będzie tak ciepło, że będzie można chodzić w klapkach po śniegu. Nie śmieszą mnie już nawet żarty na temat pogody.


Najgorzej, że po zimie przyjdzie od razu upalne lato i człowiek nie zdąży doszlifować kaloryfera na brzuchu. Zamiast tego mam kolejny pyszny pomysł na pielęgnowanie zimowych oponek.
Nie eksperymentuję z sernikiem i powielam ten, który tak przypadł mi do gustu. Będzie bardzo smakował tym, którzy lubią klasyczne serniki, mocno serowe, lekko kwaśne.


Dziś zaszalałam, na wierzch położyłam smażone wiśnie i oblałam wszystko gorzką czekoladą. Wygląda trochę bardziej dostojnie niż poprzedni, smakuje wspaniale. Wiśnie ukryły pewne niedoskonałości (niestety sernik nie chce być płaski jak stół, a ja nie palę się do urządzania mu kąpieli wodnych). Polecam taki tuning wszystkim bardzo przywiązanym do swojego przepisu, którzy jednak chcieliby coś w życiu zmienić.


Wystarczy słoik smażonych wiśni, tabliczka gorzkiej czekolady i trochę mniej niż pół kostki masła. Wiśnie układamy na serniku, czekoladę z masłem roztapiamy w kąpieli wodnej i polewamy wszystko fantazyjnym ruchem. Jeżeli nie macie smażonych wiśni w przetworach, można je szybko przygotować z mrożonych, do tego potrzebne są: patelnia, trochę cukru i chwila czasu. Można wykorzystać ulubiony przepis na polewę czekoladową. Zrobiona z topionej czekolady jest trochę sztywniejsza, ale za to bardzo łatwo ją przygotować.

Udanego weekendu! :)


3 kwietnia 2013

Pieczona pierś kaczki z rozmarynem i...

karmelizowanymi jabłkami oraz ziemniaczkami po szwedzku (Hasselback).

Bałam się trochę kaczki. Wydawało mi się, że to wyższa szkoła jazdy. Nic bardziej mylnego. Dodatkowym motywatorem do godnego zmierzenia się z ptakiem był fakt, że piersi dostałam od przyszłej teściowej (jakby to nie zabrzmiało w świecie, w którym to zwykle narzeczeni fundują piersi swoim kobietom). Z prostych przyczyn nie mogłam polec i nie poległam na placu boju, a z kaczki nie zrobił się zając. 

Z poczuciem małego triumfu i nieukrywaną satysfakcją zapewniam tych, którzy do kaczki podchodzą jak pies do jeża, że kaczka to cudownie prosty i pyszny obiad. 


Jeżeli masz ochotę na taki obiad to radzę zacząć od przygotowania ziemniaków (pieką się najdłużej), następnie do piekarnika dołożyć piersi, a w międzyczasie przygotować jabłka i sos.

Składniki na cały odbiad:

  • 2 piersi z kaczki 
  • świeży rozmaryn
  • 1 szklanka czerwonego, wytrawnego wina
  • tłuszcz wytopiony ze skóry kaczki 
  • kilka ziemniaków średniej wielkości, nie za dużych
  • 2 łyżki żurawiny ze słoiczka
  • 2 jabłka
  • sok z jednej pomarańczy
  • cukier
  • oliwa z oliwek
  • czosnek
  • sól, świeżo mielony pieprz 

Kaczka: 

1. Pierś z kaczki umyć i dokładnie wysuszyć papierowym ręcznikiem. Skórę naciąć ostrym nożem w drobną kratkę, tak by nie uszkodzić mięsa.

2. Natrzeć całe piersi delikatnie oliwą i posiekanym rozmarynem (ok. 1 łyżka) od strony mięsa. Odstawić do lodówki na ok. 30 minut. 

Nagrzać piekarnik do 200 stopni Celsjusza. 

3. Na suchą i mocno rogrzaną patelnię położyć pierś kaczki skórą do dołu. Smażyć ok. 8 minut (aż skóra będzie chrupka i brązowa), następnie przełożyć na drugą stronę i smażyć ok. 2 minuty. 

4. Kaczkę posolić i popieprzyć, ułożyć skórą do góry w żaroodpornym naczyniu i włożyć do rozgrzanego piekarnika. Swoją piekłam 10 minut i była idelana - soczysta i różowa w środku, żeby była krwista trzeba ten czas zmniejszyć o połowę. 

5. Po wyjęciu z piekarnika odstawić w ciepłe miejsce na kilka minut. Miałam ułatwione zdadanie, używam podgrzewacza do naczyń i potraw, ale można kaczuchę zostawić w ciepłym piekarniku pod folią aluminiową aż do podania. 

Sos:

1. Do 1 łyżki tłuszczu z kaczki wlać czerwone wino, dodać gałązkę rozmarynu i zredukować do 1/3 objętości.

2. Do zredukowanego sosu dodać żurawinę. Gotować, aż się rozpuści i zagęści sos. Doprawić solą i  świeżo zmielonym pieprzem. Wyjąć gałązkę rozmarynu.


Ziemniaki:

1. Ziemniaki dokładnie umyć i osuszyć. Każdy ponacinać tak jakby chciało pokroić się go w cienkie talarki ale nie docinać do końca. 

2. Ponacinane ziemniaki posmarować oliwą z wyciśniętym czosnkiem (najwygodniej użyć w tym celu pędzelka), oprószyć solą i pieprzem. 

Naczynie żaroodporne wysmarować oliwą. Ułożyć ziemniaki, Naczynie z ziemniakami wstawić do nagrzanego do 200 stopni piekarnika na ok. 30 minut

Jabłka karmelizowane:

1. Umyte jabłka podzielić na 4 części i wyciągnąć gniazda nasienne. Wyłożyć je na rozgrzną patelnię, posypać cukrem i karmelizować. Podlewać od czasu do czasu sokiem z pomarańczy (podpatrzone w książce kucharkiej Basi Ritz).

Prawda, że proste?:) Smacznego!