Obok bolognese i carbonara, puttanesca jest jednym z najpopularniejszych na świecie włoskich sosów.
Ci, którzy co nieco kojarzą po włosku wiedzą, że już sama nazwa makaronu może wzbudzać mieszane uczucia. Może wywoływać zawstydzające skojarzenia, jednak do mnie przemawia bardziej "niegrzeczny" charakter tej potrawy. Puttana w języku włoskim, eufemizując, oznacza „kobietę lekkich obyczajów”. Podobnie jak w przypadku innych sosów istnieje wiele opowieści na temat pochodzenia naszego makaronu. Jednak dotyczące tego są trochę bardziej nieprzyzwoite. Jedna mówi, że kobiety uprawiające najstarszy zawód świata posilały się tą potrawą przed nocną zmianą. Druga wskazuje, że przyrządzały one owe danie marynarzom, którzy powrócili po długich rejsach alby mieli siły na nocne wojaże. Kolejna twierdzi, że kurtyzany przyrządzały puttanesce i wystawiały talerze w oknie aby charakterystycznym zapachem zwabić następnych klientów... Jak by nie było danie ma charakterek i wielu zwolenników, wśród nich mnie.
Ma tak zdecydowany smak, że albo się je kocha, albo nienawidzi. Jeżeli lubisz anchois, kapary, oliwki, czosnek w ostrzejszych potrawach to będzie pan/i zadowolony/a. Dodatkowym plusem jest krótki czas przygotowania, największy powolniak jest w stanie zrobić sobie taki obiad maksymalnie w pół godziny. Poniżej mój sposób na puttanesce.
Składniki na dwie duże porcje:
- ok. 200g makaronu spaghetti (użyłam pełnoziarnistego)
- mała puszka filetów anchois
- 2 duże ząbki czosnku
- mała papryczka chilli
- 2 łyżki kaparów
- 2 łyżki oliwy z oliwek
- pomidory w puszce (bez skórek) z sokiem
- ok. 100g czarnych oliwek
- kilka listków pietruszki
- oregano
- pieprz czarny świeżo mielony
1. Czosnek posiekać drobno i delikatnie zarumienić na oliwie, dodać anchois i drobno pokrojoną papryczkę chilii, podsmażyć jeszcze chwilę.
2. Natępnie dodać oliwki przekrojone na połówki oraz kapary i jeszcze minutkę podsmażyć.
3. Teraz na patelnię dołożyć pokrojone pomidory z sokiem, posiekaną natkę oraz oregano i pieprz. Nie soliłam prawie wcale, składniki same w sobie są słone. Wymieszać wszystko i chwilkę dusić.
4. W międzyczasie ugotować makaron w osolonej wodzie al dente, odcedzić i dodać go do sosu, wymieszać wszystko na małym ogniu. Zalecane podawać z ...uśmiechem:)
bon appetit!
Po wczorajszym wpisie doznałam olśnienia. Skoro zima nie daje za wygraną, należało przedsięwziąć poważniejsze kroki. Uwaga materiał jest drastyczny. Zima została wyeliminowana. Niebawem należy spodziewać się pierwszych promieni słońca.
Wszystko jedno jakie kobiety ją przyrządzały.
OdpowiedzUsuńUwielbiam i już!
W Twoim wykonaniu prezentuje się pysznie!
A z zimą dawno trzeba było to zrobić.
A kysz!
uwielbiam spaghetti, a twoje wygląda ekstra! mniam mniam :)
OdpowiedzUsuńTen makaron jest smakowity, u Ciebie wręcz doskonale wygląda!
OdpowiedzUsuńZima wynocha :)
Zabili baławna! O matko! :D
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że Mnie tu zdjęcia przywiodą :) już się do Mnie makaron na durszlaku uśmiechał :) Poproszę taki talerz!
hahaha ale się uśmiałam z tym bałwanem:D a co do puttanesca to go znam i wiele o nim czytałam, ale nigdy nie jadłam jakoś.
OdpowiedzUsuńNie przepadam za makaronami, ale mój wybranek już tak. Dzięki za przepis już miałam dość gotowania carbonary i bolognese :P
OdpowiedzUsuńPS. A zdjęcie z baławankiem świetne :)
Oj przydałoby się wypędzić tą zimę w końcu skoro sama nie chce odejść :) Bałwan jest genialny :) a spagetti chętnie kiedyś wypróbuję tylko teraz czas na dietę po świąteczną :)
OdpowiedzUsuńDobre z nich były kobity... ;)
OdpowiedzUsuńserio? Zaskoczyłaś mnie tą historią;D Meega wiedzieć takie rzeczy, muszę zapamiętać;D
OdpowiedzUsuńAle zdjęcie bałwana wygrywaaaaa;D hahahahaha!
Ja również uwielbiam ten sos i wszystkie inne które posiadają w swym składzie anchois, kapary i oliwki:-). Mój mąż miał takie dziwne postanowienie, że ożeni się z kobietą, która kocha anchois na pizzy. Pewny był również, że takiej kobiety nie ma w związku z czym nigdy się nie ożeni:-). Gdy mnie poznał i gdy pierwszy raz poszliśmy na pizze i gdy zamówiłam pizze z anchois i czarnymi oliwkami to zaniemówił. On już wiedział, że zostanę jego żoną ja jeszcze nie:-) i nieświadoma niczego zjadłam swoją pizze. O tym dziwnym postanowieniu powiedział mi w noc poślubną:-).
OdpowiedzUsuńuwielbiam pizzę z anchois:) dobrze, że wcześniej nie jadłam pizzy z Twoim mężem:) a tak serio to trochę rozumiem jego podejście. Wspólne smaki bardzo jednoczą. Nie przepadam też za kulinarnymi ignorantami, kiedyś pogoniłam jednego takiego, który nie wiedział co to al dente, a makaron gotował 10 minut dłużej niż Pan Bóg przykazał.
Usuńteż uwielbiam pizzę z anchois :) ale ciekawe historie i Twoja o spaghetti puttanesca i Olimpii o anchois! a bałwanka dzidziusia żal mi troszkę :( biedaczek :)
UsuńNo dziewczyny, widzę, że tu niezłą konkurencję mam:-), dobrze, że mój mąż daleko do Was ma i dobrze, że jako pierwsza stanęłam na jego drodze bo okazuje się że pizza z anchois wśród Polek to żadna nowość. Ale mój mąż zawsze powtarza, że Polki to najwspanialsze kobiety na świecie:-)
Usuńlubię takie spaghetti!:) a Woo-doo bałwan rządzi!:)))
OdpowiedzUsuńanchois - uwielbiam - na pewno potrawa jest przepyszna!
OdpowiedzUsuńW końcu wiem, skąd ta nazwa! :)
OdpowiedzUsuń"pikantną" historię ma to spaghetti :)
OdpowiedzUsuńOj uwielbiam takie spaghetti :))
OdpowiedzUsuńPo przeczytaniu opisu /bardzo interesującego/ przyznam, że z chęcią spróbowałabym tego dania, które ma tak charakterystyczną historię.. :D
OdpowiedzUsuńŚwietny przepis i bardzo ciekawy opid pochodzenia, muszę koniecznie wypróbbować!
OdpowiedzUsuńI ja uwielbiam anchois, więc Olimpia miałaby konkurencję:-) Żartowałam oczywiście. Justynko trzeba było wcześniej zrobić bałwanka wudu;-))
OdpowiedzUsuńwiele razy miałam ochotę zrobić taki makaron ale mój mąż nie znosi anchois i kaparów.. ale jak patrzę na Twoje to zaczynam żałować że nigdy się nie skusiłam :)
OdpowiedzUsuńhaha, wudu zaowocowało słońcem :-)No cóż, przed ciężką pracą trzeba było się odpowiednio pożywić. Pozdrawiam, a że mi się u Ciebie podoba, to i zostaję.
OdpowiedzUsuńha, jak dobrze, że jestem dorosła! :D poproszę porcję tego spaghetti! :D
OdpowiedzUsuńiiii chyba zaraz zrobię to samo z zimą!
Konkretne smaczki :)
OdpowiedzUsuńJa dorosłą się raczej nazwać nie mogę, ale nazwa mnie w żadnym wypadku nie zniechęca, ale niestety oliwki już tak ;(
OdpowiedzUsuńMniam mniam :). Ja uwielbiam, mój Mężczyzna nie znosi :(
OdpowiedzUsuńmakarony uwielbiam.
OdpowiedzUsuńMi ostatnio znajomy Włoch podpowiedział przepis na spagetti z oliwą, lekko podsmażoną skórką cytryny z 1 do 1,5 cytryn i papryczką chilli. Jeszcze nie próbowałam, ale podobno super.
mmmm anchois .... uwielbiam ! Wogóle lubię kuchnię włoską, pasty, pizze ..... To spaghetti jest świetne, muszę wypróbować.
OdpowiedzUsuńSphagetti pierwsza klasa! Ja jedynie do bolognese dodaje czasem oliwki w celu urozmaicenia!
OdpowiedzUsuńZdjęcie bałwana świetne!:) A danie wygląda obłędnie!:)
OdpowiedzUsuńpięknie wygląda:) nigdy jeszcze takiego nie jadłam, będę musiała wypróbować:) pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuń