2 stycznia 2013

Creme brule

Nie jestem szczególną fanką tego rodzaju deserów, ale czego nie robi się z miłości. Mój narzeczony jest takim typem waniliowo - karmelowym i za crème brûlée dałby się pokroić na małe kawałeczki. Z ostatnich wypieków zostały mi żółtka i chyba nie mogłam ich lepiej wykorzystać (patrząc na jego zadowoloną minę).




Proporcje były takie, jakie akurat miałam zasoby w lodówce i wyszło faktycznie bardzo dobrze. 

Wykorzystałam
  • 3 małe żółtka 
  • 200 ml śmietany kremówki 36% 
  • 25 g białego cukru 
  • laskę wanilii 
  • 3 łyżki brązowego cukru 

Wykonanie

1. Wyłuskać ziarenka z przeciętej wzdłuż laski wanilii 

2. W rondelku powoli zagotować śmietanę z białym cukrem i ziarnami wanilii. 

3. Gdy śmietana zacznie się gotować, zdjąć z ognia i delikatnie ostudzić. 

4. Żółtka ubić na jednolitą konsystencję (ale nie na puszysto). 

5. Do masy z żółtek powoli wlewać śmietanę i cały czas delikatnie mieszać. Cały widz polega na tym, żeby żółtka się nie zwarzyły, a krem się nie napowietrzył. To wcale nie jest trudne. Jeżeli będziesz cały czas mieszać i wlewać śmietanę powoli, uzyskasz gładki krem. 

6. Przelać krem do żaroodpornych naczyń. 

Piec ok. godzinę w temperaturze 110 stopni (grzanie górne i dolne). Masa ma być ścięta. 

Upieczony krem, po ostudzeniu wstawić do lodówki. Najlepiej na całą noc. Przed podaniem krem posypać brązowym cukrem (u mnie wyszło po 1 łyżce na porcję) i karmelizować cukier, aż utworzy się złocista skorupka. 




Znam co najmniej dwa sposoby karmelizacji: pierwszy przy użyciu specjalnego palnika oraz drugi (dla tych, którzy tak jak ja nie dorobili się palnika)  - w piekarniku. 
Jeżeli uzywasz piekarnika do karmelizacji, ustaw grzanie górne na 190 stopni i wstaw kremy na górną półkę. Uchyl delikatnie drzwiczki piekarnika. Po kilkunastu sekundach cukier powinien być skarmelizowany. Po ostudzeniu deser jest gotowy do spałaszowania. 




Wyszedł tak dobry, że sama się do niego przekonałam i była wojna o trzecią porcję (zrobiłam trzy). Nasz związek przetrwał ciężką próbę, a ostatni crème brûlée zjedli znajomi dzieląc się nim jak przystało na porządną parę - on dostał jedną łyżeczkę, ona całą resztę. Tak czy inaczej crème brûlée będzie u nas nie tylko wtedy gdy zostaną żółtka z innych wypieków. Teraz to po nim będą zostawały białka... które zawsze można wykorzystać do bezy :)




Macie swoje tajne sposoby na crème brûlée? 


14 komentarzy:

  1. Narzeczony musiał być zachwycony :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jeszcze docenia, ale już jest trochę rozpieszczony :) pozdrawiam!

      Usuń
  2. zawsze mnie przeraża to karmelizowanie , chociaż ostatnio w domu był u mnie majster złota rączka coś tam z ogrzewaniem naprawiał i musiał jakieś rurki ze sobą połączyć i miał taki fajny palnik od razu dostałam błysku w oku i naszła mnie myśl na creme :)
    a narzeczony bez wątpienia MUSI być zachwycony :)
    pozdrawiam zapraszam też do siebie chociaż to dopiero początek roku i początek bloga ale.. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też dopiero zaczynam ale już się uzależniłam :)

      Usuń
  3. ale masz cudne naczynka!
    a te creme brule - mniam ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. to jest prosty i najlepszy deser pod słońcem! Potwierdzam, jadłam wczoraj :)) myślę, że spodobałaby ci się nasza nowa akcja
    Gotuj sezonowo!
    http://durszlak.pl/akcje-kulinarne/gotuj-sezonowo

    OdpowiedzUsuń
  5. wygląda naprawdę smacznie, ani razu jeszcze takiego deseru nie robiłam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. jeszcze nie miałam okazji wypróbować Creme Brule, ale wygląda obiecująco, więc chyba jednak zdecyduję się w najbliższym czasie :)

    OdpowiedzUsuń
  7. ja uwielbiam crème brûlée. taki klasyczny i również aromatyzowany różnymi ziołami. pyyyycha... ale narobiłaś mi smaku! ;))))))))))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Basiu Twój musi być mistrzowski, następnym razem spróbuję zrobić z Twojej książki z ziołami:) pozdrawiam!

      Usuń

Dziękuję za każdy komentarz. Bardzo lubię je czytać! ♥