W pracy pot spływa mi po tyłku, a wiatrak swoim jednostajnym dźwiękiem wprowadza w fazę snu, w której to świadomość bodźców docierających ze środowiska stopniowo maleje. Walę się po twarzy otwartą dłonią (sen niesie ze sobą ryzyko utraty życia), należy się polewać zimną wodą co kilka minut aby nie stracić przytomności i nie ugotować się na twardo. Nie przepadam za klimatyzacją ale jej brak, w taki dzień, kiedy asfalt topi się nawet w cieniu potrafi być tematem numer jeden.
Na parkingu mamy dokładnie trzy zacienione miejsca ale jeden specjalista potrafi zaparkować swój wóz (wielkości niewielkiego pojazdu służącego golfistom) dokładnie w ten sposób aby nikt inny już się nie zmieścił. Taka ciekawa umiejętność wymykająca się prawom fizyki. Tak więc po wyjściu, należy w aucie odpalić klimatyzację i uciekać na jakieś 3 godziny aby móc dotknąć kierownicy bez narażenia się na poparzenia 3-go stopnia.
Dress code szlag trafił i paluchy u stóp swobodnie pląsają w sandałkach. Wszystko fajnie ale... namawiałabym mężczyzn do przemyślenia długości krótkich spodenek: powinny być chyba nieco dłuższe niż bieliźniane bokserki. Chłopaki, w tych króciutkich majtach wyglądacie jakby ubrała was mama do piaskownicy, a w przypadku kiedy wypadną wam klucze i trzeba się będzie pochylić, może wam wypaść coś jeszcze cenniejszego:)
Jeżeli ktoś pomyślał, że nie lubię lata to jest w błędzie. Ja lato KOCHAM! Zwłaszcza w swoim własnym ogrodzie, w cieniu, ze szklaneczką lemoniady z lodem albo na targu, gdzie wszystkie te niemoralnie kolorowe warzywa i owoce wołają do mnie "zabierz mnie do domu". W pracy umiarkowanie. Dziś każdy porzucił obowiązki służbowe i pisze odręcznie swój testament.
Dziś pierwszy dzień lata, najdłuższy dzień w roku i jeszcze jedna dobra wiadomość - sezon na bób uważam, za rozpoczęty! Mój ukochany - najlepszy sezon w roku. Bób jem nałogowo, jak małpa, palcami, taki najzwyczajniej ugotowany, co raczej nie stanowi atrakcji kulinarnej więc nie wiem kiedy pierwszy bobowy wpis. Tymczasem zachęcam Was do jedzenia bobu :)
zawiera sporo białka, wapń, żelazo, witaminę K, tiaminę i ryboflawinę, wit. C, A, witaminy z grupy B, błonnik, węglowodany oraz zdrowe tłuszcze, chyba nie muszę dodawać jaki jest pyszny.
Dziś przepis na prosty dip z avocado wg Jamiego, który przeleżał w archiwum dobrych kilka miesięcy, a w sezonie grillowym może być bardzo fajnym dodatkiem. Polecam!
Składniki:
- 1 dojrzałe awokado
- 0,5 łyżeczki mielonego kminu
- ząbek czosnku
- pół papryczki chilli
- pół pęczka świeżej kolendry
- łyżka oliwy
- sok z połówki cytryny
1. Awokado przekroić na pół, usunąć pestkę i wydrążyć miąższ łyżką do miski. Zgnieść owoc widelcem lub delikatnie zmiksować.
2. Papryczkę i czosnek drobno posiekać, świeżą kolendrę także poskiekać ale już nie tak drobno.
3. Wszystkie składniki z oliwą i przyrawami wymieszać. Doprawiłam delikatnie solą.