29 listopada 2012

Czekoladowe cudeńka Basi Ritz

Na blogu pierwszego polskiego MasterChef'a znalazłam łakocie o nazwie "Czekoladowe cudeńka". Od razu mi się spodobały, ponieważ uwielbiam gorzką czekoladę. Jeżeli czytaliście posta o czekoladzie, to wiecie, jak zdrowa może być gorzka czekolada i że nie tuczy :)


Oryginalny przepis Basi Ritz znajdziecie tutaj.

Miałam w domu wszystkie potrzebne składniki więc długo się nie zastanawiałam. Zdecydowałam się jednak na małe zmiany. Po pierwsze użyłam mąki orkiszowej. Dodałam więcej chili, ale za to zrezygnowałam z imbiru i cynamonu. Zamiast sugerowanej czekolady, o zawartości kakao 70%, użyłam pół na pół 90% kakao i tej z dodatkiem chili.


Przepis jest bardzo prosty. Ciasteczka piecze się tylko 15 minut i w tym czasie można zwariować od czekoladowego zapachu, który wydostaje się z piekarnika...

Amatorom gorzkiej czekolady gorąco polecam. Mniam!



27 listopada 2012

Wyglądasz świetnie... z tym gołym tyłkiem

Przeszłam z koleżanką kilka długich ulic, umazana pyszną wedlowską czekoladą. Pewnie dojechałabym tak do domu gdyby nie łaskawi ludzie, spoglądający na mnie z lekkim obrzydzeniem (dla nich ta czekolada nie musiała być taka oczywista). Ta dobrze wychowana małpa uznała, że byłoby to niegrzeczne gdyby mi zwróciła uwagę. Tak, zdecydowanie lepiej się czułam z tym, że pozwoliła mi samej odkryć prawdę.

Kiedyś pewna groźna szefowa miała ogromne oczko w rajstopach. Chyba ktoś powinien jej o tym powiedzieć, ale specjalnie nie było chętnych. Każdy uważał, że nie wypada. Może nie wypadało na oficjalnej konferencji, zaraz po zachęcającym: "jakieś uwagi?", ale czy nie byłoby w porządku delikatnie jej uświadomić jak ekstrawagancko wyglądają jej nogi (zwłaszcza, że wszyscy dowiedzieli się, iż nie zawraca sobie głowy zbyt częstą depilacją...)

Na jednej imprezie sylwestrowej, bardzo wieczorowo ubranej dziewczynie, sukienka zaczepiła się o majtki w ten wredny sposób, że przez dłuższy czas paradowała z gołym tyłkiem. Żeby tego było mało, była w niebotycznych obcasach, do których z kolei przyczepiła się rolka papieru toaletowego i ciągnęła się za nią, dokładnie zaznaczając drogę, którą w ten dostojny sposób przebyła. Nie wiem czy jej przyjaciółki były na tyle pijane, żeby uznać że wygląda świetnie, czy miały dziki ubaw, bo z moimi znajomymi leżeliśmy pod stołem rycząc ze śmiechu.

Nie licz na to, że ktoś Ci pomoże wybrać idealną sukienkę (zakładam, że nie współpracujesz z jedną ze stylistek Vogue'a), albo zwróci uwagę na rozpięty rozporek. Pociesz się tym, że każdy od czasu do czasu zaliczy jakąś małą wpadkę. Spontaniczna wydaje się jednak urocza w porównaniu z tą misternie wypracowaną ;)










25 listopada 2012

Aglio olio e peperoncino - czyli makaron z oliwą, czosnkiem i papryczką

To jedna z podstawowych potraw w kuchni włoskiej. Prosty przepis na obiad w 15 minut, dla czosnkolubnych. "Dań" popularny wśród studentów jako wykwintny sposób na przetrwanie do końca miesiąca. 

Do jego przygotowania potrzebujesz:

  • makaron spaghetti
  • oliwę z oliwek
  • pęczek pietruszki
  • czosnek
  • ostrą papryczkę 
  • sól

Specjalnie nie podawałam miar i wag składników. Wszystkie są bardzo aromatyczne i możemy sobie po włosku improwizować, w zależności od tego czy lubimy potrawy ostrzejsze czy łagodniejsze. Użyłam makaronu pełnoziarnistego, takie danie jest bardziej wartościowe.

1. Makaron (porcja dla dwóch osób to ok 200g) gotujemy w osolonej wodzie al dente i odcedzamy. Jeżeli wiesz, że przygotowanie innych składników potrwa dłużej niż będzie gotował się makaron, zacznij przygotowywać je wcześniej, zanim wrzucisz makaron do wody. Rozgotowane kluchy są tuczące i bardzo nieapetyczne. Dobrze ugotowany makaron - lekko twardawy, ale nie suchy w środku, nie tuczy i jest podstawą włoskiej pasty. 

W międzyczasie przygotuj następne składniki:

2. Kilka ząbków czosnku (u mnie 6) trzeba obrać i drobno posiekać. Jeżeli nie masz czasu lub chęci siekać możesz pójść na łatwiznę i wycisnąć go przez praskę. Z papryczki usunąć pestki i też drobno ją pokroić (sprawdź jak bardzo ostra jest papryczka i zdecyduj jak ostre ma być Twoje danie). Pietruszkę umyć i drobno posiekać.


3. Czosnek podsmażamy na kilku łyżkach oliwy, dostosuj ilość oliwy do ilości makaronu, jeżeli pod koniec stwierdzisz, że oliwy jest za mało, żeby wszystko ładnie się wymieszało zawsze możesz jej dolać.
(Można czosnek podzielić na dwie części, połowę podsmażyć, a resztę świeżego dodać na koniec, wtedy aromat czosnku jest dużo mocniejszy).  


4. Do smażonego czosnku dodajemy drobno pokrojoną papryczkę i jeszcze chwilę smażymy, uwaga żeby nie spalić czosnku.

5. Ugotowany, odcedzony makaron wrzucamy na patelnię do reszty naszych składników, dodajemy posiekaną pietruszkę i wszystko razem mieszamy. Możesz przed podaniem posypać makaron parmezanem. Gotowe!




Czasami proste smaki są najlepsze. 




24 listopada 2012

Domowe batoniki owsiane

Niestety dam się pokroić za słodycze. Szukam więc takich przepisów, żeby mieć dobry pretekst do zajadania batonów. Batoniki owsiane (w odróżnieniu od batonów kupowanych w sklepach) zawierają coś więcej niż tylko cukier i tłuszcz. Płatki owsiane, bakalie są bardzo zdrowe i stanowią podstawę naszych batoników. 



Składniki:

  • 250g górskich płatków owsianych
  • puszka skondensowanego mleka słodzonego
  • i po garści tego co kto lubi czyli np. : ziarna sezamu, słonecznika, pestki dyni, wiórki kokosowe, orzechy, płatki migdałowe, siemię lniane, rodzynki, suszona żurawina, suszone banany;

Najlepiej wybrać ok. 5 składników, wtedy powinna być optymalna ilość w stosunku do mleka. 

Ja dodałam suszoną żurawinę, orzechy włoskie, płatki migdałowe, rodzynki i siemię. 


1. Trzeba wymieszać wszystkie suche składniki w misce.

2. Mleko podgrzać w rondelku, ale nie gotować. Szybko się przypala.


3. Podgrzane mleko wlać do miski i wszystko dokładnie wymieszać. Składniki maja się połączyć, ale nie pływać w mleku.

4. Blachę (optymalne wymiary na taką porcję to 25 na 30cm) wyłożyć papierem do pieczenia. Wyłożyć  na nią masę i równomiernie rozprowadzić. 

5. Piec godzinę w temperaturze 130 stopni. 


6. Po wyjęciu z piekarnika zostawić do wystygnięcia, następnie pokroić na kawałki. 


23 listopada 2012

Zimowa herbata rozgrzewająca

Na chłodne wieczory najlepsza jest herbata z imbirem, miodem i cytryną. Praktycznie od razu rozgrzewa i pysznie smakuje. Pomaga wzmacniać odporność, więc na jesień jest idealna.

Do dzbanka z herbatą wyciskam połówkę cytryny, dodaję kilka plasterków utartego, świeżego imbiru i dużą łyżkę miodu. Miód najlepiej dodawać do delikatnie ostudzonej herbaty, żeby nie stracił swoich właściwości. Herbata ma zdecydowany smak i bardzo intensywnie pachnie.


Imbir ma tyle właściwości, że trudno je wszystkie zapamiętać, wyczytałam, że: 

- ma działanie przeciwgorączkowe, przeciwzapalne 
- ułatwia trawienie 
- wspomaga odchudzanie dzięki temu, że zwiększa tempo przemiany materii
- łagodzi bóle miesiączkowe 
- uśmierza bóle mięśni
- pomocniczo stosowany jest w leczeniu migreny 
- ma działanie odkażające i odświeżające, pozostawia miły zapach w ustach
- leczy infekcje gardła
- ma działanie przeciwzakrzepowe 
- ma właściwości obniżające ciśnienie krwi
- pomaga zwalczać objawy choroby lokomocyjnej
- zwiększa koncentrację i wydajność umysłową, poprawia ukrwienie mózgu

Taka niewinna herbatka może spowodować, że po kilku łykach zaczyna się zrzucać ubrania. Naprawdę rozgrzewa...

Z tego co się dowiedziałam to imbir niestety nie jest dla wszystkich. Nie zaleca się jego spożywania kobietom w ciąży, a także osobom chorującym na wrzody żołądka. 

20 listopada 2012

Risotto z...

Nigdy wcześniej nie robiłam risotto. Myślałam, że to jest skomplikowany proces więc się do tego nie zabierałam. Kiedyś, przez przypadek, kupiłam specjalny ryż, cierpliwie czekał na swoją kolej.   Nadszedł jego dzień i stwierdzam - bardzo prosto robi się risotto. Potrzeba tylko trochę czasu (ok. pół godziny) żeby je przygotować. To danie wymaga od nas osobistego zaangażowania (ograniczającego się głównie do systematycznego mieszania). Do risotto można dodać dosłownie wszystko.


Miałam pieczarki, pietruszkę, cebulę i czosnek więc znalazłam przepis, który by mi odpowiadał i trochę nad nim popracowałam. Do risotto, które przygotowałam potrzebujesz (na 4 porcje):

  • 250 g ryżu do risotta (np. Arborio) 
  • 1 małą cebulę 
  • 1 ząbek czosnku
  •  5 łyżek masła 
  • pół szklanki białego, wytrawnego wina
  •  1, 5 l bulionu warzywnego 
  • ok. 200 g pieczarek 
  • pół pęczka zielonej pietruszki
  •  5-6 łyżek tartego parmezanu
  • sól, pieprz

1. Pieczarki trzeba umyć, osuszyć, pokroić w plasterki i podsmażyć na łyżce masła. Zdjąć z patelni.

2. Cebulę i czosnek drobno posiekać, zeszklić na niewielkiej ilości masła. Zdjąć z patelni. 

3. Wsypać na patelnię ryż i podsmażać ok. 2 minuty, zrobi się szklisty. 

4.  Wlać wino (najlepiej podgrzane żeby nie zahartować ryżu). Dodać cebulę i czosnek.

5. Kiedy wino "zniknie" z patelni stopniowo, małymi porcjami wlewać gorący bulion i cały czas delikatnie mieszać. 

6. Ryż powinien być gotowy po 15-20 minutach. Pod koniec gotowania dodać pieczarki, posiekaną pietruszkę oraz pozostałe masło i starty parmezan, doprawić solą i świeżo zmielonym pieprzem.


Risotto jest kremowe, ryż ma przyjemną konsystencję. Najlepiej smakuje świeże prosto z patelni. 

Tak się rozkręciłam, że na drugi dzień zrobiłam kolejne risotto (wykorzystałam ryż, wino i parmezan, które mi zostały z poprzednich zakupów) zamiast podsmażonych pieczarek i pietruszki dodałam kilka suszonych pomidorów pokrojonych w plastry i świeżą, posiekaną bazylię. Też było pyszne. 


19 listopada 2012

To właśnie miłość

Chyba każdy z nas ma swój ukochany film, który może oglądać setki razy i nigdy się nim nie znudzi. Bo prawdziwa miłość nigdy się nie kończy :) Tak jak dziś, szukając scen z mojego filmu po prostu usiadłam i nie mogłam się oderwać...



Pojutrze mija 10 lat jak film "To właśnie miłość" (oryg. Love Actually) wszedł na polskie ekrany. Od tego czasu na pewno oglądałam go ponad 10 razy.
Komedia romantyczna kojarzy nam się często z tandetną historyjką dla płaczliwych nastolatków, które wzruszają się na reklamach karmy dla psów. Trudno jest stworzyć coś nienachalnego w tym gatunku.





Myślę, że większość z Was widziała ten film, jednak dotarły do mnie informacje, że zostali i tacy, których ta przyjemność ominęła. Jest on połączeniem kilku historii, z których każda ukazuje inny rodzaj miłości, relacji. Jest tak ciepły i uroczy, że nie można się w nim nie zakochać. Jeżeli dodać nastrojową muzykę i świetną obsadę (Firth, Grant, Thompson i wiele innych) to mamy kompletną przyjemność.




Nie jest to film, na którym pęka się ze śmiechu z tego powodu, że ktoś na ekranie nie kontroluje swoich odruchów fizjologicznych. Oglądając delikatnie uśmiechasz się cały czas.

Momentami jest wzruszający, a co najciekawsze mężczyznom też się podoba. Sama słyszałam jak jeden z naczelnych "Playboy'a" przyznał się, że jest to jego ulubiony poprawiacz nastroju.

Powstało wiele produkcji, na wzór mojej ulubionej, jednak (jak to często bywa) naśladowcy nie dorównują pierwowzorowi.





Jest tyle fajnych scen, że każdy znajdzie coś dla siebie. Nie tylko cukierkowych ale i zadziornych (jak  podstarzały gwiazdor rocka i jego "dzieci nie kupujcie narkotyków... zostańcie gwiazdami pop to dostaniecie je za darmo!"). Nie wszyscy bohaterowie są piękni i młodzi, nie ma serii pomyłek, które w oczywisty sposób zostają rozwiązane, jest za to "Jaś Fasola" jako upierdliwy sprzedawca biżuterii :)

Na koniec Hugh jako premier i jego kocie ruchy. Ciekawa jestem Waszych ukochanych filmów.


18 listopada 2012

Przystawka - gruszka na rukoli

Nie liczy się wielkość, ale jakość (jak mówią ...smakosze :) Tak jest w przypadku przystawek. Te małe dania potrafią bardzo zaostrzyć apetyt. Przystawki na zimno szybko się przygotowuje, a mogą być bardzo efektowne. Ostatnio z mojej kuchni wyjechała właśnie taka - gruszka na rukoli. 


Jeżeli już cieknie Ci ślinka to będziesz potrzebować:

  • gruszkę
  • rukolę
  • twardy ser kozi
  • orzechy włoskie
  • polewę gourmet na bazie octu balsamicznego

Przygotowanie jest bardzo proste. Uprzednio umytą rukolę należy ułożyć na talerzu. Na niej kładziemy obraną gruszkę, pokrojoną w plastry. Całość posypujemy startym serem kozim i rozdrobnionymi orzechami włoskimi. Na koniec dekorujemy polewą i gotowe. Polewa to wygodny i szybki sposób na wykończenie wielu potraw, więc fajnie mieć ją w kuchni. 

Przyjmowanie gości nie musi się wiązać z harówką. Całym sercem wspieram leniwców kulinarnych. Zostań bohaterem w swoim domu :) To pestka! 




17 listopada 2012

Pij wino! Będziesz...

Podobnie jak w przypadku czekolady, na temat wina źli ludzie również mówią różne brzydkie rzeczy. Moja znajoma, bardzo starsza pani, która strasznie narzeka na brak rozrywki i swój żywot, stwierdziła (na moją radę: proszę sobie pić kieliszek wina wieczorem), że nie może pić alkoholu, bo popadnie w nałóg. Jest niepoprawną optymistką (najwyraźniej), skoro jej się wydaje, że zdąży się uzależnić. To byłby najkrótszy nałóg świata...

Żeby ją jednak przekonać do złego:) Znalazłam wiele powodów, dla których warto pić czerwone wino. Badania wykazują, że:

  • pijąc zmniejszamy ryzyko wystąpienia miażdżycy, zawału serca czy udaru mózgu
  • zawarte w winie garbniki sprzyjają prawidłowej pracy układu trawienia
  • zawarty w nim resveratrol może działać hamująco na najważniejsze stadia powstawania i rozwoju nowotworów
  • wino zawiera w sobie moc antyoksydantów, czyli substancji zwalczających wolne rodniki, odpowiadające za szybsze starzenie się
  • wino to także źródło cennych pierwiastków: wapnia, magnezu i potasu, magnez natomiast łagodzi skutki stresu
  • niektóre gatunki dostarczają ponadto żelazo łatwo przyswajalne, oraz aminokwasy
  • wino sprzyja płodności...

Badania empiryczne wykazują ponadto, że:

  • wspólne picie wina zbliża ludzi



Święty Benedykt zalecał swoim braciom zakonnym picie do posiłku lampki wina w celu pobudzenia trawienia. Wszystko wskazuje na to, że miał rację, gdyż obecnie właśnie taka porcja wina najczęściej zalecana jest w celach profilaktyki chorób serca. 

Porcja 200-300 ml wina/dziennie zawiera przeciętnie 25-35g czystego alkoholu – czyli dawkę uznawaną nie tylko za bezpieczną, ale także prozdrowotną (no czułam, że tak jest!)

Spotkałam się też z poglądem, że leczniczy wpływ ma jednak tylko niewielka ilość -125 ml dziennie. Z oczywistych przyczyn, uważam, że jest to jakieś przekłamanie :) 

Na zdrowie kochani.

  

  

15 listopada 2012

Facet z torebką

Następny bohater naszego cyklu. Widać, że nie boi się zdecydowanych kolorów. Torebka ożywiła nieco nudną stylizację. 


Pozdrawiam wszystkich, którzy śledzą "faceta z torebką" i wspierają akcję, z aparatem na biodrze.

14 listopada 2012

Pyszne ciasto z żurawiną

Na podły humor najlepiej sobie coś pysznego upiec. Szukając ratunku, trafiłam na przepis Kingi, na ciasto ze świeżą żurawiną. Uwielbiam żurawinę, a przepis był bardzo prosty więc długo się nie wahałam. Ciasto jest jeszcze ciepłe, a już połowa zjedzona. Pysznie. Jest rewelacyjne.


Dodam tylko, że uporczywie wykorzystuję mąkę orkiszową w związku z dietą grup krwi, teraz też jej użyłam zamiast zwykłej mąki, dodałam też brązowego cukru i wszystko wyszło bardzo smakowicie. Trudno o świeżą żurawinę, ale mrożona (po rozmrożeniu) idealnie się nadaje. 

Oryginalny przepis i wiele innych znajdziesz tutaj.

moja wersja - składniki:

  • 8 łyżek masła 
  • 1 szklanka cukru brązowego
  • 1 jajko 
  • 1 łyżeczka cynamonu 
  • 1 opakowanie cukru waniliowego
  • 1,5 szklanki mąki orkiszowej
  • 1,5 łyżeczki proszku do pieczenia 
  • 1/4 łyżeczki soli 
  • 1/2 szklanki mleka 
  • 1,5 szklanki świeżej żurawiny (użyłam mrożonej)

1. Tortownicę o średnicy 21 cm wysmarować 2 łyżkami masła (dno dosyć grubą warstwą), następnie na masło wyłożyć 1/2 szklanki cukru wymieszanego z cynamonem i obtoczyć całą foremkę (zostawić cukier równo rozłożony na dnie). 

2. Następnie wysypać żurawinę uprzednio (rozmrożoną), umytą i osuszoną. 

3. Pozostałe 6 łyżek masła utrzeć z pozostałą 1/2 szklanki cukru na puszystą masę, pod koniec dodać jajko i ekstrakt waniliowy i dokładnie połączyć. 

4. W osobnym naczyniu wymieszać mąkę, sól i proszek do pieczenia. 

5. Cały czas miksując masę maślaną dodawać w kilku partiach na zmianę mieszankę mąki na przemian z mlekiem. 

6. Ciasto wyłożyć na przygotowaną w formie żurawinę.

Sok z żurawin lubi wyciekać do piekarnika, więc można formę zabezpieczyć od dołu folia aluminiową.


Piec w temperaturze 175 C ok. 40-50 min do suchego patyczka.

Upieczone ciasto należy wyjąć z piekarnika, ostudzić. Następnie do blaszki przyłożyć talerz i odwrócić tak aby owoce żurawiny były na górze.

Mniaaam!.

12 listopada 2012

Ciasteczka à la pierniczki

Jako szanująca się przyszła macocha, muszę od czasu do czasu podręczyć mojego małego pasierba (polska nomenklatura prawna na temat rodziny patchworkowej jest uroczo sugestywna), więc wymyślam mu rozmaite tortury...
Ostatnio piekliśmy kruche ciasteczka à la pierniczki. Przepis, którego używam jest dosyć prosty, ciasto ładnie się wyrabia, a gotowe ciasteczka są delikatnie kruche i bardzo korzenne.


Jeżeli też zapragnęliście pierniczków, to będą potrzebne:
  • 120 g masła (trochę więcej niż pół kostki)
  • 1 jajko 
  • 120 g brązowego cukru (ok. pół szklanki) 
  • 120 g miodu 
  • 400 g mąki (my użyliśmy ekologicznej, orkiszowej w związku z dietą grup krwi, ale może być zwykła mąka)
  • 1 pełna łyżeczka sody oczyszczonej 
  • opakowanie przyprawy do piernika 

1. Masło trzeba utrzeć z cukrem na gładki krem. 

2. Następnie dodać jajko i miód, ucierać jeszcze przez chwilę. 

3. Wsypać mąkę wymieszaną z sodą i przyprawą do piernika. 

4. Zagniatać ciasto podsypując mąką, aż przestanie się kleić.


5. Rozwałkować ciasto na grubość ok. 3 mm. Następnie wycinać foremkami ciastka. Układać je na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. 


Ciastka pieką się ok.10 minut (zależy jak grubo rozwałkowane było ciasto) w temperaturze 180 stopni (grzanie górne i dolne).

Pierniczki można przechowywać bardzo długo, więc (gdybyśmy nie byli takimi ciasteczkowymi potworami) dotrwałyby spokojnie do świąt. Udekorowane mogą być fajnymi ozdobami na choinkę.






Sklepy już w listopadzie atakują nas Mikołajami i innymi świątecznymi gadżetami, ale nie myślcie, że daliśmy się zwariować i wciągnąć w przedwczesne przygotowania do świąt. Pierniczki są dobre o każdej porze... chociaż przyznam, że w domu zapachniało świętami :)



11 listopada 2012

Jajecznica z grzankami

Niedzielny poranek to idealny czas na dłuższe śniadanie i obijanie się w piżamie. 

Jajecznica z grzankami to dla mnie smak z dzieciństwa. Tato robił mi taką jak byłam dzieckiem, ale jakoś z niej nie wyrosłam. Żebym nie tęskniła za bardzo za domem, mój narzeczony szybko nauczył się robić taką samą :) 

Nieźle mu idzie, więc ja się nie wtrącam...


Potrzebne składniki:

  • bułka pokrojona w kostkę  
  • masło
  • jajka  (tyle ile zjesz :)
  • sól


1. Podsuszoną bułkę trzeba pokroić w kostkę. Można też wcześniej zrobić to ze świeżą bułką i dać jej  czas, żeby wyschła. Podsmażamy bułkę na maśle, aż się zezłoci. Trzeba mieszać, żeby się nie spaliła. 

2. Kiedy grzanki są gotowe, wbijamy do nich jajko i smażymy jak zwykłą jajecznicę, mieszając z grzankami. Solimy do smaku.

To wszystko. Jajecznica jest delikatna i cudownie maślana. Dzieci ją uwielbiają i mają rację. Zapach smażonej bułki na maśle doprowadza do szału wszystkie ślinianki :)  

Co do jajek (to nie każdy ma babcię, która gotuje kurom obiady), więc pozostaje wycieczka do sklepu. Nie wszyscy przywiązują wagę do oznaczeń, które znajdują się na jajkach. Pierwsza cyfra (od 0 do 3) oznacza sposób chowu kur. Im mniejsza cyfra, tym szczęśliwsza w życiu była kura. Warto wziąć to pod uwagę, nie tylko jajka są smaczniejsze, jeżeli kury są dobrze traktowane. 

10 listopada 2012

Zimowa zapiekanka z mięsem

Moja ulubiona zapiekanka. Nie wiem co mnie podkusiło, żeby zdradzić recepturę:) Może dojrzałam już do tego, żeby się nią podzielić.


Do jej przygotowania potrzebujesz:

  • 500g mięsa wołowego mielonego 
  • 1 kg ziemniaków
  • 1 cebulę
  • 100 g sera mozzarella do starcia (tego żółtego, twardego) 
  • pół szklanki tartego parmezanu
  • 3 łyżki bułki tartej 
  • tymianek (świeży lub z opakowania)
  • łyżkę masła
  • 100 ml śmietanki 18%
  • pieprz, sól

1. Ziemniaki trzeba umyć, obrać i ugotować w osolonej wodzie. 

2. W tym czasie pokroić cebulę w drobną kostkę i zeszklić na niewielkiej ilości masła. 

3. Mięso usmażyć z dużą ilością tymianku. Następnie dodać do niego cebulkę, delikatnie posolić i dobrze wszystko wymieszać.

4. Kiedy ziemniaki się ugotują przygotowujemy z nich puree. Trzeba je tłuc tłuczkiem, dodając dużą łyżkę masła i śmietankę. Jak już będzie kremowe dodajemy utartą mozarellę i dokładnie wszystko mieszamy. Puree nie może być twarde, musi być delikatne, można dodać więcej śmietanki, wszystko zależy od ziemniaków. Można dosolić odrobinę jeżeli jest za mało słone.


5. Wykładamy mięso do żaroodpornego naczynia. Przykrywamy je grubą warstwą naszego ziemniaczanego puree. Wygładzamy łyżką.

6. Całość posypujemy startym drobno parmezanem, następnie opruszamy wszystko bułką tartą. 

Zapiekanka piecze się w temperaturze 180 przez ok. 30 minut, aż na wierzchu utworzy się złocista skórka. Zapach przywiedzie Cię do piekarnika na czas:) 


Moja wyszła rewelacyjnie. Mam nadzieję, że Twoja też. Smacznego!

9 listopada 2012

Facet z torebką

Zawsze mnie to frapowało dlaczego mężczyźni noszą torebki (damskie, nie 'man purse' dedykowany mężczyznom, tylko torebki swoich dam). 
Zjawisko jest dosyć powszechne. Coś jak sandały i skarpety latem, tylko jest całoroczne i bardziej fantazyjne. Wiadomo, prawdziwa fashionistka swoją torebkę dobiera z rozmysłem. Dlaczego jednak chce się dzielić nią ze swoim facetem? Ciekawa jestem jak to się zaczyna. Czy to ona prosi, kastrując go jednocześnie, "kochanie poniesiesz mi torebkę?", czy to on oferuje (o zgrozo) "kochanie poniosę ci torebkę". Tak czy inaczej kroczy on dumnie z torebką, a za nim rechot. Maczo z torebką i kobieta bez torebki, a od dziś jeszcze ja za nimi, z aparatem na biodrze. 

Niniejszym rozpoczynam cykl: "Facet z torebką". Jeżeli uda Wam się coś ciekawego uwiecznić to zapraszam. Może zrobimy jakąś top listę. 


1. Pierwszy szczęśliwiec i jego interesująca stylizacja. Nie od dziś jestem fanką czerwieni.


2. Zawsze można ożywić stylizację mocnymi dodatkami :)


3. hmmm...


4. Najnowszy wynagrodził mi tymczasową posuchę - torebka porządna, duża, czerwona, nie jakaś niewyraźna:)


5. Prawie wiosenny look - zdjęcie zrobiła Megi


6. Pan troszkę niewyraźny ale torebka niewątpliwie jest - dziękuję Oli za wsparcie akcji:)


7. Szczęśliwa siódemka. Pan prosto z paryskiej ulicy. Andźka dziękuję za pamięć:)!!


8. Kolejny facet od Andźki (dziękuję!!!) tym razem ma swoją własną torebkę i sam ją sobie nosi także plus za przemyślaną stylizację od początku do końca.


9. Prosto z Francji elegancik od Niki. Dziękuję! :)


10. Pierwszą dziesiątkę zamyka miłośnik torebek i butów :) 
Dziękuję Iza!



8 listopada 2012

Kto się przezywa sam się tak nazywa...

O ile jestem w stanie zrozumieć, że ludzie nie chcą być ograniczani i nie obchodzi ich to, że ich wielowątkowe nazwisko nie zmieści się w żadnej rubryczce urzędowych formularzy, o tyle nigdy nie zrozumiem dlaczego chcą być wyśmiewani. Podwójne nazwisko, jeżeli składa się z dwóch długich, może być trochę problematyczne, ze względów praktycznych. Niech mi ktoś jednak wytłumaczy, co kieruje tymi, którzy po ślubie chcą się nazywać, powiedzmy hmm...dziwnie.

Zmiana nazwiska związana z zamążpójściem to przeważnie świadoma, dorosła decyzja. Imię to co innego. Jak ci rodzice zrobią niedźwiedzią przysługę, to musisz jakoś przetrwać najstraszniejsze chwile w przedszkolu, kiedy dzieci wołają za tobą np. Pawian. Inne dopiero w domu od swoich rodziców dowiedzą się, że nowa koleżanka Krystal ma dosyć "oryginalne" imię. Czytałam ostatnio o dziwnych zarejestrowanych imionach w USC i tak np. Geodezja jeszcze ujdzie, ale Maserati to już dla urzędników przegięcie :)

Dziś byłam obsługiwana przez kasjerkę, która miała bardzo fantazyjne nazwisko, złożone z dwóch wyrazów, które raczej nie powinny występować obok siebie, jeżeli nie są fragmentem fraszki. Z trudem, ale powstrzymywałam uśmiech, miałam później wyrzuty, że jestem nietolerancyjna, dziecinna i nie umiem się poważnie zachowywać. Ale jak tu zachować spokój jeżeli ktoś z pełną powagą przedstawia się jako Kanapka-Nieświeża, Krótka-Pałka albo Czarna-Dziura. 

Chciałam tylko nadmienić, że użyte przeze mnie nazwiska są fikcyjne, a jakakolwiek ich zbieżność z prawdą jest przypadkowa. Zmyśliłam je teraz na poczekaniu. Inspiracją natomiast były najprawdziwsze nazwiska, jeszcze ciekawsze, występujące powszechnie, które ludzie z premedytacją ze sobą zestawiają. O nie! przypomniało mi się tamto nazwisko ze sklepu :)

7 listopada 2012

Sałatka z tuńczykiem dla zuchwałych

Ponieważ w kuchni kreatywnością dorównuję ostatnio księgowym z Amber Gold, na kolację robię sałatkę z czterech mocnych składników. W tym aż dwa należy pokroić.

Jeżeli zaintrygowała Cię ta kombinacja to potrzebujesz:

  • 1 puszki tuńczyka w sosie własnym
  • 1 puszki czerwonej fasolki (kidney)
  • 1 średniej wielkości czerwonej cebuli
  • 2 średnich ogórków kiszonych
  • do tego majonez, pieprz, sól i opcjonalnie oregano do smaku

1. Ogórka trzeba pokroić w małą kostkę (jak jest zbyt gruboskórny to go wcześniej obieram) 

2.  Cebulę posiekać też w drobną kosteczkę.


3. Fasolkę odsączyć z zalewy (ja dodatkową płuczę i odcedzam)

4. Tuńczyka odsączyć i rozdrobnić jeżeli jest w większych kawałkach

5. Połączyć wszystkie składniki w misce, dodać dużą łyżkę majonezu, sól, pieprz i oregano do smaku, delikatnie wymieszać. 

Przed podaniem dodaję jeszcze świeżo zmielony pieprz.


Proporcje możesz dowolnie zmieniać. Ze względu na obecność cebuli, ryby, fasoli nie jest to chyba propozycja na pierwsza randkę :) ale jeżeli lubisz te wszystkie składniki to mogę Ci przysiąc, że smakuje dużo lepiej niż wygląda.  

6 listopada 2012

Już nie chcę mieszkać w Ikei.

Dowiedziałam się właśnie od ciotki, że jako mała dziewczynka strasznie chciałam zamieszkać w Ikei. Nie pamiętam akurat tego ale pamiętam, że pierwsza wizyta w szwedzkim sklepie zrobiła na mnie duże wrażenie. W tamtym czasie gadżety z Ikei były niemalże synonimem luksusu. 

Moje pokolenie, ludzie urodzeni we wczesnych latach 80-tych, ma zabawne wspomnienia z dzieciństwa. Co Wam się kojarzy z tamtym czasem? Wszyscy byliśmy hipsterami, wystarczyło, że ciuchy nie były z Pewexu i człowiek miał ten niepowtarzalny styl. Miałam kilka lat kiedy wujek z Niemiec przywiózł owoce kiwi, zapamiętałam to bo wtedy wpadłam w czarną rozpacz, że podarował mi worek ziemniaków.

Wracając do Ikei to mam do niej wielki sentyment, ale raczej nie chciałabym tam zamieszkać, chociaż zawsze mają posprzątane, można się wyspać i obiad zjeść :)
Kto (poza wegetarianami) nie jadł klopsików? Sama to robię raz na jakiś czas. Sprawdziłam. Nie jest źle - zrobione są z mięsa i 100% ziemniaków w ziemniakach. 











Już nie anonimowy czekoholik

Jestem uzależniona od czekolady. Jak sobie to uświadomiłam to początkowo zaczęłam szukać jakiejś grupy wsparcia, ale szybko wybiłam sobie ten pomysł z głowy za pomocą własnej pięści. Życie jest za krótkie żeby sobie odmawiać największych przyjemności, a dla mnie czekolada jest największą przyjemnością jaką można osiągnąć ...bez ściągania ubrań oczywiście :) 


Z tym uzależnieniem to nie jest mit gdyż czekolada zawiera wiele składników, z których część może uzależniać. Pierwszym jest teobromina. Największa jej zawartość jest w gorzkiej czekoladzie (ok. 1%), niewiele mniejsza w mlecznej (od 0,1% do 0,5%). Drugim, choć mniej uzależniającym składnikiem jest kofeina. W przypadku tego słodkiego nałogu należy chyba jednak wywiesić białą flagę. Wyobrażacie sobie życie bez czekolady? 

Poniżej kilka ciekawostek, stwierdzonych przez naukowców (nie tylko amerykańskich): 

- Czekolada ma działanie przeciwdepresyjne i wpływa na ogólne wzmocnienie organizmu; 
- Gorzka, o wysokiej procentowej zawartości kakao to doskonałe źródło przeciwutleniaczy;
- Gorzka czekolada odchudza. Uczeni sugerują, że nie tylko zmniejsza apetyt na tłuste, słodkie i słone jedzenie, ale przede wszystkim powoduje długotrwałe uczucie sytości i redukuje tkankę tłuszczową!!
- Tylko czekolada gorzka, nie zawierająca mleka i nim nie popijana pomaga dbać o serce;
- Regularne jedzenie kilku kostek gorzkiej czekolady może przyczynić się do poprawy pracy naszego mózgu, wzrostu koncentracji, oraz poprawy pamięci.
- Gorzka czekolada zawiera dużo potrzebnych składników jak magnez, żelazo i potas;
- Miłośnicy właśnie tego rodzaju słodkości są mniej narażeni na zachorowanie na raka skóry;
- Czekolada wpływa korzystnie na wzrok i funkcje poznawcze mózgu;

To wolałabym przemilczeć ale ...nadmierne spożywanie czekolady może doprowadzić do depresji i otyłości. Może przed spałaszowaniem kolejnej tabliczki skontaktuję się z lekarzem lub farmaceutą.  

Zdradzę Wam jeszcze sposób jak zjeść całe piętro ptasiego mleczka - trzeba przepijać zieloną herbatą:) 

Tymczasem idę do swojej szuflady, w której zawsze jest zapas gorzkiej czekolady...

5 listopada 2012

Błyskawiczna, pyszna szarlotka

Nie znam prostszego przepisu. Trudno nazwać ją ciastem czy tartą, jest po prostu szarlotką. Ten przepis funkcjonuje w mojej rodzinie od bardzo dawna. Naprawdę trzeba mieć talent żeby coś tu zepsuć. 

Do jej przygotowania potrzebujesz:

  • ok. 5 dużych jabłek
  • masło (musi być masło, a nie jakiś maślanopodobny mix)
  • szklankę mąki
  • szklankę brązowego cukru
  • szklankę grysiku (kasza manna)
  • cynamon
  • opcjonalnie sok z cytryny 

Proporcja składników zależy od Twoich upodobań. Ja lubię jak jest dużo jabłek i cynamonu. Sok z cytryny dodaję do jabłek tylko jeżeli są słodkie jak przysłowiowa idiotka. 
Używam tortownicy o średnicy 25 cm.

1. Jabłka trzeba obrać i zetrzeć na tarce o grubych oczkach. Dodać do nich sporo cynamonu (ok. pół opakowania) i wymieszać.
2. Mąkę, cukier i grysik należy wymieszać, połączyć na jednolity proszek. Tak połączone składniki podzielić na dwie części. 
3. Tortownicę wysmarować masłem i wysypać połową proszku.


4. Na suchy spód wyłożyć jabłka z cynamonem. Ułożyć w równą warstwę.
5. Na wyłożone jabłka wysypać drugą część naszego proszku.


6. Masło kroić na cienkie plasterki i równomiernie wyłożyć nim górną warstwę proszku. Najlepiej potrzymać je wcześniej chwilę w zamrażalniku, wtedy łatwiej się kroi.

Pieczemy ok. 40 minut w temperaturze 180 stopni. Jak w domu zacznie pachnieć obłędnie to znaczy, że jest gotowa. Powinna być złocista, na górze mieć chrupką, delikatną skorupkę. Zjadamy ją z lodami  waniliowymi jak jest jeszcze gorąca. Nie wiem jak smakuje na zimno bo nigdy to takiego stanu nie wytrwała :) 


(Nie)poprawność polityczna

Coś co wczoraj było normą, jutro może być naganne. Niedawno dowiedziałam się z (opiniotwórczej) telewizji śniadaniowej, której gościem był pewien człowiek rasy czarnej, w języku polskim zwany także MURZYNEM, że to ostatnie słowo, używane na określenie człowieka tej rasy, jest niewłaściwe. Ba, obraźliwe wręcz. Jak się okazało przyszedł do telewizji właśnie po to, aby wyrazić swoje ubolewanie nad tym, że Polacy (nie gęsi) posługując się swoim ojczystym językiem strasznie go poniżają.

Ponoć jest taki trend teraz i poprawność polityczna nakazuje nie używać słowa "murzyn". Usuń więc z pamięci wierszyk o sympatycznym Bambo i uświadom swojej babci i dziadkowi, że od dziś mówimy tylko i wyłącznie CZARNOSKÓRY czy też AFROPOLAK, co najbardziej przypadło do gustu naszemu bohaterowi. Problem wynika pewnie stąd, że polski wyraz "murzyn" tłumaczy się na język angielski jako "nigger", co z kolei jest powszechnie uznawane za obraźliwe.

Trochę zdumiona całym zamieszaniem zrobiłam więc mały research i dowiedziałam się, że m.in. językoznawca profesor Jerzy Bralczyk uważa, iż nie należy usuwać z języka tradycyjnych słów na określenie rasy czy narodowości. Trochę odetchnęłam. Nie życzę sobie by ktoś mi wmawiał, że jestem rasistką - to politycznie niepoprawne.

Czy jutro nagle okaże się, że "blondynka" to słowo obraźliwe i należy używać jedynie wyrażenia "jasnowłosa", ponieważ powstała cała seria dowcipów o abstrakcyjnej, mało rozgarniętej blondynce? Tak na marginesie, mam sporo jasnowłosych koleżanek, które zaśmiewają się z żartów o blondynkach... ale czy jutro zacznie im się wpajać, że nie są blondynkami, a ktoś kto je tak nazywa zachowuje się niestosownie?

Jeżeli poprawność polityczna polega na unikaniu stosowania obraźliwych słów, zwrotów i zastępowaniu ich wyrażeniami bardziej neutralnymi, to ja bym chciała żeby te zwroty obraźliwe były jakoś bardziej oczywiste. Byłoby mi bardzo przykro jeżeliby się nagle okazało, że kogoś, kiedyś niechcący obraziłam. Poza tym, jeżeli ktoś chce wbić drugiemu szpilę, to może to zrobić nawet najpiękniejszymi słowami. 

4 listopada 2012

Dieta zgodna z grupą krwi

Jeżeli chodzi o dietę to nie wyobrażam sobie jedzenia całymi dniami jednego produktu. Rygorystyczne narzucanie liczenia kalorii, czy przymus odważania porcji wydaje mi się też straszną udręką. Coraz więcej jest na ulicach głodnych, wkurzonych ludzi ale trudno się uśmiechać kiedy w żołądku cały dzień zalega ten jeden liść sałaty, zjedzony na śniadanie, a metabolizm pędzi jak polski wymiar sprawiedliwości...

Odżywianie się zgodnie z grupą krwi to bardziej sposób na życie niż typowa dieta. Jako jedyna przykuła moją uwagę ponieważ stosowanie jej ma pomóc w wyeliminowaniu wielu chorób.
Cała idea diety, w telegraficznym skrócie, polega na tym, że dzieli się wszystkie produkty na takie, które ludziom z daną grupą krwi szkodzą, te które są im obojętne albo są im wskazane.

Swojego czasu przetestowałam tą dietę bardzo skrupulatnie, całkowicie eliminując niewskazane dla mnie produkty i spożywając jedynie wskazane. Szybko zaczęłam tracić wagę (a nie należę do osób mających problem z nadwagą), więc musiałam uzupełnić menu o produkty obojętne tak aby urozmaicić dietę i dostarczyć niezbędnych składników. W tym czasie czułam się rewelacyjnie, żadnego zmęczenia, bólu brzucha, znacznie poprawiła mi się cera. Oczywiście nie trwało to bardzo długo gdyż często jadłam na mieście i powoli wracałam do starych nawyków.

Z tamtego okresu wyciągnęłam jeden wniosek, staram się unikać produktów, które są dla mnie "trucizną", by nie były podstawą moich codziennych posiłków. Z obserwacji wiem, że niektórzy ludzie mają taki instynkt - po prostu nie lubią rzeczy, które nie są dla nich wskazane. Przeważnie są oni szczupli i nie mają żadnych dolegliwości żołądkowych.

Wyróżniamy grupy krwi: 0, A, B i AB. Każda z nich ma swoją historię, opartą na warunkach życia, konieczności ich zmiany i przystosowania się. Poniżej przykłady produktów, które nie są wskazane dla danej grupy krwi:

  • 0 -  podstawą diety powinno być mięso i ryby natomiast niewskazane są m.in. łosoś wędzony, lody, kefir, mleko, biały ser, większość serów żółtych i pleśniowych, śmietana, otręby pszenne, owsiane, płatki kukurydziane, pszenica, bakłażan, kalafior, brukselka, kapusta, pieczarki, kukurydza, ziemniaki, awokado, truskawki, pomarańcze, mandarynki;
  • A -  zaleca się wyeliminowane z codziennego menu mięsa, najbardziej tolerowany jest drób. Bardzo wskazane są prawie wszystkie warzywa i owoce oprócz m.in. bananów, mandarynek i pomarańczy. Ponadto należy unikać np. mleka, lodów, masła, maślanki, serów: gouda, białego, brie, camembert, edamskiego, parmezanu; 
  • B - ta grupa krwi może cieszyć się najbardziej zróżnicowaną dietą, praktycznie nie ma ograniczeń jeżeli chodzi o nabiał. Niektóre popularne produkty, które są niewskazane to np. kurczak, wieprzowina, krewetki, wędzony łosoś, lody, pieczywo pszenne, kukurydziane, żytnie 100%, awokado, dynia, kukurydza, oliwki, pomidory, rzodkiewka;
  • AB - osoby z tą grupą krwi powinny unikać lub spożywać produkty wskazane dla grupy A i B. Są jednak wyjątki jak np, pomidory, które ta grupa może jeść bez ograniczeń. Raczej należy ograniczyć ilość spożywanego mięsa i zastąpić je warzywami. 

Swoją wiedzę zaczerpnęłam z książki pt. "Jedz zgodnie ze swoją grupą krwi" Dr Peter'a J.D'Adamo. Mam nadzieję, że nie przeraziłam Was tą całą dietą. Fajnie jest zrobić coś dla siebie ale wiadomo, że żadna przesada nie jest niewskazana ;)


3 listopada 2012

Zapiekanka z łososiem i brokułami

Dziś mam dla Was bardzo prostą do przygotowania zapiekankę z łososiem i brokułami. Należy do moich ulubionych ponieważ robi się ją naprawdę łatwo i szybko, a efekt jest pyszny. 

Składniki:
  • 500 g filetu z łososia
  • duży brokuł (lub opakowanie mrożonych)
  • 400 ml śmietanki 18%
  • 4 jajka
  • 2 łyżki mąki kukurydzianej
  • pieprz, sól

1. Brokuła trzeba oczyścić, pokroić na mniejsze różyczki i ugotować w osolonej wodzie. 

2. W tym czasie oczyścić łososia i pokroić go w małą kostkę. 


3. Kiedy brokuły się ugotują (uważaj żeby nie były rozgotowane - mają następnie wylądować w piekarniku), trzeba je odcedzić i wyłożyć nimi dno naczynia żaroodpornego. Na nie wyłożyć kawałki łososia. 

4. Wymieszaj jaja ze śmietanką, mąką, odrobiną soli i pieprzu. Tak przygotowaną masą jajeczną polej całość.



5. Zapiekaj około 30 minut w piekarniku w temperaturze 180 stopni. Zapiekanka powinna troszkę urosnąć i ładnie się zarumienić. Smacznego!